Lekcja WDŻ poza murami szkoły

W czerwcowy czwartek umówiłam się na zajęcia WDŻ z wszystkimi grupami, które prowadzę w br. szk. Wychowanie, i to w rodzinie, nie jest łatwą sztuką. Postanowiłam zatem zaprosić wszystkich uczestników do wspólnego sprawdzenia, czy przygotowali się do życia w przyszłych rodzinach, bo szkoła w końcu też jest „wielką rodziną”.

Zaczęło się od zaniku słońca, które prażyło do południa. W oddali grzmot –czyżby zapowiedź burzy
z poprzedniego dnia? Wielka niewiadoma. Jednakże nikt z czwartoklasistów nie myślał o tym, by wracać do domów, chcieli zapowiedzianych zajęć przy ognisku. Wkrótce dołączyli starsi uczniowie.
I w drogę! Wprawdzie popadało, ale odczekaliśmy kilka minut i deszcz ustał. Mokre drewno –
-zaradzili! Zabawy sportowe? Też były. Posiłek przy ognisku? A jakże! Nawet pies strzegący działki został nakarmiony. Zdarzyły się, jak w życiu, małe sprzeczki, i mały „wypadek” – rozlanie wody… jak by wcześniej deszczu było mało. A dodatkowo modlitwy o słońce spowodowały, iż złocisty krążek pojawił się na niebie jeszcze tego dnia. I uśmiechy na twarzach zagościły na dobre.

W końcu usiedli i toczyli rozmowy o życiu, na poważnie i z przymrużeniem oka. I nie chcieli wychodzić z działki moich sąsiadów. Dziękujemy p.. Baranowskim. Może jeszcze kiedyś nam pozwolą sprawdzać teorię w praktyce na swoich włościach? Niby lekcja, a jakże inna… mogłaby trwać i trwać…

Skip to content